piątek, 27 września 2013

Rozdział 10

Idealni



 Ania powoli usiadła na łóżku. Gamza była wspaniałym budzikiem. Już od godziny usiłowała ją obudzić donośnym rżeniem.
 Ledwo przytomna dziewczyna poczłapała do łazienki. Przebrała się w strój do jazdy i udała się do kuchni. Tak jak myślała Tanadan przygotowywał tam śniadanie.
- O już wstałaś?
- Aha, co dziś na śniadanie?
- Jajecznica i grzanki. - mówiąc to zaczął nakładać solidną porcję na talerz Ani
Nastolatka kończyła właśnie jeść, gdy zza okna słychać było krzyki.
- Ilu ty masz tych adoratorów? - spytał żartobliwie nauczyciel
- Tanadan! - odparła dziewczyna z wyrzutem - mogę iść?
- Możesz, ale ustalmy zasadę - nie musisz pytać kiedy gdzieś idziesz, ale wracasz o 14.00.
- Zgoda - i już jej nie było.
 Pobiegła do siodlarni po sprzęt i nałożyła go na Gamzę. Wzięła wodze do ręki i poprowadziła klacz na drogę. Dwaj chłopcy już tam stali.
- Hey!
- Cześć, co dziś robimy?
- Enil proponuje teren.
- Nie chce jeszcze w teren, może dalsze zwiedzanie miasta?
- Ja jestem za. - Tellan uśmiechnął się do dziewczyny
- Ja też
 Całą trójką(szóstką) udali się do sklepu z odzieżą.
- Dobra gdzie jedziemy dalej?
- Do sklepu z książkami. - odparł Enil
- O nie...- Tellan gapił się na grupkę konnych. - uważaj to Idealni
 Na przedzie siedziała dziewczyna nie starsza od Ani, powiedzieć było można, że była młodsza. Dalej za nią jechały trzy dziewczyny. Ich konie miały różowe czapraki i nauszniki. Same dziewczyny miały ubrane różowe bryczesy.
- Jakaś nowa - spytała ta pierwsza - i jakiś cherlawy kuc.
 Trzy dziewczyny zaczęły się śmiać, ale chyba bardziej ze strachu przed liderką.
- Żaden cherlawy kuc tylko Gamza, a ja jestem Ania
- Ja umiem poznać dobrego konia, a twój na pewno taki nie jest. Mój koń jest prawdziwym chempionem. - i dla potwierdzenia parę razy przejechała stępem hiszpańskim.
- Fajnie - Ania już miała zamiar odjechać, gdy koń dziewczyny stanął na drodze Gamzy. Niestety biedna klacz próbując go ominąć wpadła w rów i przewróciła się przygniatając dziewczynę. Ania usłyszała szum w głowie, krzyki Tellana i śmiech.

***

Dziewczyna miała dużo szczęścia. Gamza, gdy tylko zauważyła, że leży na swojej amazonce szybko podniosła się na nogi. Tellan zawiózł Anię do domu by odpoczęła. 
- Już wstałaś? - Tanadan stał nad dziewczyną - wstawaj nic ci nie jest, a my zaczynamy trening.


_________________________________________________________________________________

Wiem, że rozdział beznadziejny, ale nie jestem w stanie napisać nic więcej. Muszę się wam pochwalić, że dostałam stypendium w  wysokości --- zł. No to tyle, wybaczcie, że notki są rzadkie, ale przez szkołę nie mam czasu na nic. Jestem w kl. lingwistycznej gdzie mamy 8 godz. języka. Pa! 

P.S.Koniowatej dalej nie ma!




  

sobota, 14 września 2013

Rozdział 9

Uwaga jeżeli nie przeczytałaś poprzedniego rozdziału zatytułowanego Królowa najpierw przeczytaj go. Dziękuję za uwagę.
Gamza

Nowa 




 Dom Tanadana był schludnie urządzony. Drzwiami od strony drogi wchodziło się do wąskiego korytarza. Prowadził on do salono - jadalni. Był tam niewielki stolik, kilka obrazów, dywan i kominek. I jeszcze jedne drzwi tym razem wychodzące na ogród.
 Tanadan otworzył je i pokazał Ani gdzie chowa klucze na noc. Konie gdy tylko zauważyły swoich właścicieli od razu do nich przybiegły. Ania miała wrażenie, że klacz wygląda na bardzo szczęśliwą, a Gamza dla potwierdzenia tej tezy bryknęła parę razy.
 Pożegnali się z końmi i udali się na korytarz. Były tam łącznie cztery drzwi. Dwa po prawej i dwa po lewej. Jedne prowadziły do ubogiej kuchni. W jej wyposażenie wchodziła starodawna kuchenka i lodówka. Drugi pokój obok był najzwyklejszą łazienką.
- Tu udało nam się przemycić trochę elektryczności. Wyobrażasz sobie co by było, gdybyśmy po każdej jeździe wracali brudni, a w domu czekałoby tylko wiadro zimnej wody?
 Wyszli z łazienki i przeszli do pokoju na przeciwko kuchni i znaleźli się w sypialni. Było tam jedno łóżko, stolik nocny, szafa, wieszaki na strój jeździecki, podest na buty do jazdy, dywanik oraz półka z książkami. Najdziwniejsza była kwadratowa dziura w ścianie z zielonym obramowaniem. Ania podeszła tam i zobaczyła, że wychodzi ona do boksu Gamzy. Klacz w nocy mogła stać z łbem w pokoju Ani, Jeżeli dziewczyna chciała mogła otworzyć drzwiczki i wpuścić ją do siebie. \
 - Podoba ci się? - spytał Tanadan. Ania kiwnęła głową - Mój pokój to ten obok. Rozgość się tutaj i przebierz się w strój.
 Chłopak wyszedł z pokoju. Ania zdjęła z pleców torbę. Właściwie to nie miała dużo do wypakowania. Położyła plecak na ziemi i przebrała się. ''Muszę tu zamontować lustro".
 Wyszła z pokoju i zapukała do drzwi Tanadana.
- Już gotowa? Dobrze to mam dla ciebie pierwsze zadanie - rzekł Tanadan w napięciu - idź do sklepu. Tu masz listę.

- Tyle? Myślałam, że dasz mi do zrobienia coś ważnego?
- To jest ważne. Jestem głodny.
 Ania niechętnie wzięła listę z rąk mężczyzny. Na jednej stronie była lista zakupów, a na drugiej krótki opis gdzie znajduję się sklep. Dziewczyna zastosowała się do wskazówek i już po chwili szła ścieżką w wyznaczonym kierunku. Wszyscy których mijała byli na koniach, gdzieniegdzie można było zauważyć pieszych przechodniów. Jak na razie Ania nigdzie nie widziała jej rówieśników. W końcu doszła do sklepu. Pierwsza na liście była papryka, kurczak, woda mineralna gazowana i niegazowana, pomidory, grzyby, ser, szynka.  Ania zapakowała do koszyka wszystko co było potrzebne. Biegła z tym do kasy i przez przypadek wpadła na jakiegoś chłopaka.
- Uważaj jak idziesz - Powiedział z wyrzutem. Spojrzał na Anię i chyba dopiero wtedy zauważył, że jest ona dziewczyną - o przepraszam...
- Nic nie szkodzi, to ja powinnam przeprosić.
- Nie ma o czym mówić. W końcu to twoja papryka turla się po ziemi. - i zanim Ania zdążyła cokolwiek zrobić chłopak już wrzucał produkty do koszyka.
- Dzięki. Jesteś tu nowy?
- Tak, wczoraj przyjechałem. A ty?
- Ja dzisiaj.
- To może cie trochę oprowadzę? Trochę już się rozeznałem z okolicą.
- OK, tylko najpierw muszę zanieść to nauczycielowi.
- Ja też. To może spotkamy się tu za dziesięć minut. A bym zapomniał przyjedź z koniem.
- Jasne - i pobiegła do domu. "Super, teraz mu się ośmieszę, że nie umiem jeździć"
 Otworzyła drzwi i krzyknęła, że już jestem.
- Tanadan mogę iść?
- A gdzie?
- No, w sklepie spotkałam jakiegoś gościa. Mówi, że może mnie oprowadzić.
- Idź, nie musisz pytać kiedy gdzieś wychodzisz.
Ania szczęśliwa pobiegła do Gamzy. Wyczyściła ją i osiodłała. Skierowała ją na drogę do sklepu. Po chwili jednak zdała sobie sprawę, że zabłądziła."Ja i mój i mój instynkt w terenie". Błądziła tak długo, aż w końcu zauważyła, że z przeciwka kłusuje do niej zadyszany chłopak.
- Myślałem, że zapomniałaś.
- Nie, zabłądziłam.
Chłopak zaczął się śmiać
- To widzę, że przyda ci się przewodnik. Tak w ogóle jestem Enil.
- Ania. Dostałeś takie imię na Ziemi?
- Nie zmieniłem, tutaj. Zresztą twój mistrz pewnie ci powie.
- A twój koń?
- Co mój koń?
- No jak ma na imię?
- Mówiłem, że jestem Enil. - grymas rysował się na twarzy dziewczyny - hah żarcik, to jest Argon.
Ania przypatrywała się ogierowi. Był ślicznym koniem kasztanosrokatym.
- Jaka rasa?
- Arab. Twój to zgaduję konik polski?
- Dokładnie. Masz ślicznego konia.
- A dzięki, dzięki.
- To gdzie jedziemy?
- Myślę, że najpierw pokaże ci place do jazdy. Mnie tam rzadko będziesz widywać bo mój mistrz ma własny plac.
- Mój też.
- Jak ma na imię?
- Tanadan
Chłopak szeroko otworzył oczy ze zdumienia.
- Jestem tu krótko, ale na tyle by wiedzieć, że jest on najlepszym z nauczycieli. Zazdroszczę. No, ale nic jedziemy. Chcesz gumę? Udało mi się przemycić plecak pełny gumy i czekoladek. Nie pytaj jak.
Podał dziewczynie gumę i ta zaczęła ją przeżuwać. Jechali tak przez pewien czas, gdy nagle Enil zaczął drzeć się na cały głos.
- Co ci jest?
- Nic po prostu zauważyłem na placu swojego kolegę.
- Ty to jesteś towarzyski. Dwa dni i już tyle przyjaciół masz?
- No. Uważaj!
Powiedział to o pół sekundy za późno. Siedząc bokiem i rozmawiając z chłopakiem, Ania nie zauważyła gałęzi wiszącej w powietrzu. Pech chciał, że jej głowa stała się celem owej gałęzi. Zahaczyła o nią i upadła na ziemię, prosto w błoto. Powietrze przeciął śmiech Enila. Do tego doszedł i śmiech Ani.
- Wiedziałeś, że ta gałąź tam jest?
- Szczerze, tak. - I znów ryknęli śmiechem na całą ulicę. Wszyscy przechodni gapili się na nich jakby nastolatkowie uciekli z zakładu psychiatrycznego. "Grunt to dobre pierwsze wrażenie". Ania chciała z powrotem wsiąść na Gamzę, ale napad śmiechu, którego znowu dostała sprawił, że źle włożyła nogę w strzemię i zsunęła się na podłogę. Chłopak zaczął się śmiać, a Gamza i Argon rżały jeden przez drugiego.
- Tak was to bawi? A masz - i w tym momencie poluźniła popręg u siodła chłopaka. Zwalił się na ziemię i po chwili obaj tarzali się w błocie. Ludzie przechodzili obok nich i mówili coś w stylu  dobrze, że ja nie mam dzieci. Po jakiś dziesięciu minutach nastolatkowie uspokoiły się i wsiadły na swoje wierzchowce. One też zresztą nie marnowały czasu. Udzielił im się nastrój przyjaciół. Zaczęły brykać i skubać się nawzajem. Raz jeden przechodzień powiedział, że ten arab jest bardzo ładny. Argon jak to usłyszał stanął dęba i zarżał radośnie na co Gamza ugryzła go w szyję sprowadzając do poziomu. Ale zabawa już się skończyła i był czas na zwiedzanie. Udało im się w końcu dojechać na ujeżdżalnię.
- Ten plac najbliżej nas to trawiasty plac do skoków - zaczął chłopak tonem nauczyciela co też wywołało burzę śmiechów. - ten za nim to piaskowy plac do skoków, a dalej kwarcowy i jeszcze parę innych dalej. Czyli zapamiętaj ten ciąg placów po prawej jest do skoków tylko ma różne podłoża, a po lewej place dla pingwinów na tej samej zasadzie. Tam po prawej są cztery lążowniki, a obok nich plac do woltyżerki. Na samym końcu jest tor do wyścigów, a tam w lesie jest tor crossowy, który ciągnie się wiele kilometrów na prawo. Natomiast ten las po lewej jest w sam raz do terenów. Jest tam wiele rzeczek i jeziorek. W sekrecie ci powiem, że znalazłem tam wielkie pole malin i truskawek oraz dziką plaże w sam raz do pławienia koni. Ale teraz chodźmy popatrzeć jak jeździ mój znajomy.
 Okazało się, że znajomy właśnie kończył.
- I nie zobaczysz jak Tellan jeździ. Jest naprawdę świetny - Powiedział do Ani Enil - Tellan! Witaj, to jest Ania dzisiaj przyjechała. Ania to jest Tellan.
 Dziewczyna podała chłopakowi rękę.
- Ty też zmieniłeś imię?
- Co? Nie, takie dostałem.
- No Ziemi dostaje się takie imiona?
- Na Ziemi nie, ale tu tak. - odarł chłopak nie bardzo wiedząc o co chodzi.
Ania powoli zaczęła rozumieć.
- Urodziłeś się tu?
- Tak, a to mój koń Talia. Rozumiem, że jeszcze nie wiele wiesz o naszej krainie. Otóż jeżeli ktoś się tu urodzi i tego samego dnia urodzi się jakiś koń wiadome jest, że na pewno zostali przez siebie wybrani. Talia wybrała mnie, a ja ją.
- A jeżeli żaden koń się nie urodzi tego dnia?
- Wtedy ta osoba nigdy już nie złączy się z żadnym koniem. - Chłopak przyjrzał się dziewczynie"Bystra i...ładna"
- Myślałam, że nie ma tu ludzi bez koni?
- Są, jasne że są. Albo z powodu, który przed chwilą ci przedstawiłem, albo jeżeli czyjś koń umrze może wtedy taka osoba tu żyć i bez przeszkód dostawać się tu i wracać.
- Aha - Ania przypatrywała się nowemu koledze - ile ty w takim razie masz lat?
- Myślisz, że jeżeli się tu urodziłem to teraz mam jakieś dwadzieścia lat? Według waszej rachuby czasu mam czternaście lat.
- Ja mam trzynaście, a ty Enil?
- Też trzynaście.
- Dużo jest tu Kandydatów? - Ania przez długi czas zadawała sobie to pytanie
- Niestety nie, w stolicy jest nas ok. dziesięciu. Ale oprócz nas i paru innych osób, lepiej nie zadawaj się z Idealnymi. To grupa naprawdę wrednych nastolatków, które uważają się za najlepsze osoby w jeździe konnej. A uwierz mi - wcale tak nie jest. Ile jeździsz?
- Właściwie to nawet jeszcze nie galopowałam. - rumieńce wyskoczyły na twarz dziewczyny."Ale porażka on sam prowadzi sobie treningi, a ja nawet nie galopowałam"
Chłopak widząc to powiedział:
- Spokojnie, nie przejmuj się tak - pochylił się nad Anią tak by tylko ona go słyszała - powiem ci w tajemnicy, że najlepiej przyjechać do tej krainy z miernymi umiejętnościami, bo wtedy najwięcej się nauczysz. - Spojrzał na Enila. Ania miała wrażenie, że przez chwilę biło z nich wrogie spojrzenie. - i nie mów mi, że nie umiesz galopować. Obserwowałem cie jak jedziesz z Tanadanem. Miałaś wtedy fantastyczny dosiad w galopie i bardzo zgrałaś się z Gamzą. Tworzycie świetną parę.
- Dobra koniec tych tajemnic - rzekł Enil chcąc zachować naturalny ton - teraz pokaże ci gdzie jest sklep z akcesoriami dla koni.
 Całą trójką z Enilem na przodzie pojechaliśmy do owego sklepu. Zsiedli z koni przed nim. Wierzchowce jednak nie zamierzały zostawić swoich właścicieli. Więc całą szóstką weszli do sklepu. Ania pierwszy raz widziała sklep z tyloma akcesoriami. Cała jedna ściana poświęcona była siodłom o różnych kolorach i profilach. Na środku sklepu stały wieszaki z czaprakami, pasami do lonżowania, ochraniaczami, nausznikami, miśkami, żelami, ogłowiami, derkami, wytokami, gumami, lonżami, sprzętami doczyszczenia, pudełeczkami z gumkami do włosów, hacelami, różne środki higieniczne dla koni, strzemionami, siatkami na komary, kaloszkami, kantarami, uwiązami,yhyhyhy(zadyszka). Wszystko było w różnych kolorach, nawet hacele można było kupić zielone bądź czerwone. Ania nie mogła uwierzyć w ogrom tego sklepu. Dalej chłopcy zawieźli ją do sklepu ze sprzętem dla jeźdźca, który był nie mniejszy od poprzedniego. Tu już wam chyba wymieniać nie będę co się tu znajdowało. Nastolatkowie wyszli ze sklepu. Okazało się, że jest już wieczór lecz dobrze oświetlone miasto nie sprawiało wrażenia późnej pory. Potem Tellan pokazał jej jeszcze gdzie znajduje się szpital, apteka i bary. Ania pożegnała się z chłopcami i udała się w drogę do domu. Nagle zza jednego zakrętu wyjechał Tellan.
- Co tu robisz? - spytała zdziwiona dziewczyna
- Odprowadzam cie, nie widać? Nie mogłem od razu tego zaproponować, bo Enil by też chciał jechać.
- Ty go lubisz czy nie?
- Lubię, ale jest to niezły gaduła i czasami zadaję się z Idealnymi. Ale tak to jest w porządku.
- No już dojechaliśmy. To do jutra! - Pożegnał się chłopak
- Hey
 Ania wjechała na podwórze. Rozsiodłała Gamzę i udała się do kuchni. Tanadan właśnie doprawiał jakieś potrawy.
- Coś długo robisz ten obiad - zauważyła Ania
- Dziwisz się? Ci też by tyle zajął gdyby ktoś dał ci poobijane warzywa.
- Yyyy, przepraszam - dziewczyna przypomniała sobie sytuację w sklepie. - A co jemy?
- Leczo.
- Mmmm, pycha. - zasiadła do stołu i zaczęła jeść. 



_________________________________________________________________________________


Bądźcie ze mnie dumni taka długa notka. A postaram się robić jeszcze dłuższe. Przypomnę, że strony u góry już ruszyły i są na bieżąco uzupełniane. Zamieszczam tam informacje, których możecie nie znaleźć w książce. Spostrzegawczy(?) zauważyli, że nie zamieściłam opisu Enila i Tellana. Właśnie nad nim pracuję i bardzo możliwe, że kiedy czytacie tą notkę jest już na stronie, a jeżeli nie to warto poczekać chwilę. 
Jak na razie nie było wzmianki o żadnej dziewczynie. Sami chłopcy. No właśnie kogo jak na razie bardziej polubiliście. Enila, czy Tellana. Zakładka Konie także zostanie dzisiaj stworzona i uzupełniona.
Koniowata gdzie jesteś...^^? Nie ma cie na moim blogu od dłuższego czasu. Specjalnie na twoje życzenie książka będzie zawierała nie tylko wątki fantastyczne, ale także będzie trochę o życiu i mam nadzieję, że się wam podoba ten pomysł. 
Ten rozdział pisało mi się bardzo fajnie. Weno dzięki ci! Jest luźny no i nowi bohaterowie!
Pa!










czwartek, 12 września 2013

Rozdział 8

 Królowa



 - Wstawaj, już nie daleko. - Tanadan lekko potrząsał jej ramieniem.
 - Gdzie my właściwie jedziemy? - spytała bardzo wypoczęta dziewczynka. Spało jej się bardzo dobrze u boku Gamzy.
  - Jedziemy do stolicy tej krainy. (tu jest nazwa, ale jeszcze nie wiem jaka. Jakieś propozycję?)
Tanadan i Ania zaczęli czyścić swoje konie. Gamzie najwyraźniej podobały się te zabiegi. Potem osiodłała klacz i wskoczyła na jej grzbiet. Tanadan zrobił to samo i jechali w ciszy. Ania jednak nie wytrzymała i zaczęła zadawać wiele pytań. Chłopakowi chyba się to podobało, gdyż z chęcią na nie odpowiadał.
- Tanadan, a jak to jest z kucami. Jeżeli wybrał mnie kucyk polski, a ja cały czas rosnę to gdy będę wyższa będę jeździć na małym koniu?
- Bardzo dobre pytanie. Otóż Gamza będzie rosnąć razem z tobą . Ty dużo już nie urośniesz, ale jednak twoja kobyłka dostosuje się do twojego wzrostu. Będzie trochę przypominała wyrośniętego kucyka, ale nie rzuca się to aż tak bardzo w oczy. Gdy dojedziemy do stolicy pokaże ci parę koni, które były kiedyś kucami. Uwierz mi nawet tego nie poznasz.
 I tak minęły im ostatnie trzy godziny. W oddali Ania ujrzała jakieś zabudowania znajdujące się u podnóża niewielkiego wzniesienia, na którym stał zamek. Dziewczyna wyczuła u Gamzy jakąś zmianę. Klacz była bardzo podniecona widokiem i zanim Ania zdążyła zareagować koń poderwał się do galopu. Amazonka usłyszała za sobą śmiech chłopaka. Odwróciła się i zobaczyła, że Slestar galopuję tuż za nią. Już po chwili dwa konie stały przy wielkiej bramie chroniącej dostępu do miasta. Stolica była wręcz ogromna, a mur okalający wszystkie zabudowania sięgał daleko w głąb lądu. Po nim chodzili strażnicy na koniach. Przy wejściu także stało dwóch jeźdźców. Przyjrzeli się nam uważnie po czym skinęli głową, że możemy przyjechać. Już po chwili jechali drogom pomiędzy domami. Ania była zachwycona widokiem, który ujrzała. Wszystkie domy miału dobudowane małe boksy i dosyć duże ogródki w sam raz by mogły się na nim paść dwa konie. Gdzieniegdzie domy miały własne place. Ania szeroko otworzyła oczy ze zdumienia. Tanadan kierował ich do zamku, który z tej perspektywy wydawał się ogromny. Na drodze do zamku stało wiele koni z osobami na grzbiecie.
- Do zamku może się dostać każdy kto tylko chce. Królowa jest bardzo miła i wyrozumiała i codziennie robi śniadania dla jednej z części miasta. Mamy parę dzielnic, łącznie jest ich 26. Teraz jest już po śniadaniu i czas na audiencje nauczycieli. - Tanadan wytłumaczył Ani powód tego przepychu.
 Stali dość długo, aż w końcu ktoś wskazał na nich i już po chwili jechali korytarzami zamku. Dojechali do drzwi wykładanych aksamitem. Przejechali przez nie i znaleźli się w wielkiej sali, na której końcu stał tron, a na nich siedziała królowa. Tanadan i Ania podjechali do tronu i dopiero wtedy dziewczyna ujrzała, że obok tronu leży koń królowej.
 Ania spojrzała na Tanadana i zobaczyła, że zsiadł z konia i razem ze Slestarem kłaniają się królowej. Dziewczyna szybko zsiadła z konia i ukłoniła się. Ku jej zdziwieniu Gamza zrobiła to samo.
 Królowa przyglądała się amazonce.
- Ty jesteś Ania? Widzę w tobie duży potencjał - odezwała się królowa, potem powiedziała jakby do siebię - Nie dziwię się, że Tanadan chcę cie nauczać
- Dziękuję - Odpowiedziała dziewczyna
- A ty jesteś Gamza. Także duża moc w tobie czyha. Dobrze od dziś rozpoczyna się wasz pięcioletni trening u boku Tanadana. Do zobaczenia!
 Koń królowej poderwał się na nogi i zarżał radośnie. Gamza mu odpowiedziała i Victorius podbiegł do niej.
 Bystro spojrzał na Anie. "Duży potencjał".


   ***

- Domy z placem należą tylko do bogatszych osobowości. Jedną z nich jestem ja, a mój dom to ten przed nami po lewej.
 Wjechali na podwórze. Zapomniałam dodać, zresztą jak zwykle, że domy były zrobione z drewna i nie było tam żadnej elektryki.
 Tanadan skierował się do boksów z boku domu. Było ich trzy. Jeden najwyraźniej przygotowany dla Gamzy. Chłopak wprowadził Slestara do boksu po środku, a gestem ręki pokazał dziewczynie, że ma wprowadzić kobyłę boksu po prawej. Rozsiodłali konie i zanieśli siodła do małego pomieszczenia pełniącego rolę siodlarni. Kiedy Ania powiesiła siodło na wolnym wieszaku a na nim położyła ogłowie wróciła do Gamzy. Tanadan już tam stał. 
- Może wypuścimy je na ogródek. Przyda im się po tak męczącej jeździe. - zaproponowała Ania
- Bardzo dobry pomysł. Zaczekaj chwilę - poszedł do siodlarni i po chili wrócił z kantarami. Dał jeden Ani.
- Czemu zakładamy im kantary? Przecież i tak by nie uciekły
- Trzymamy się starych zasad. Na przykład czemu jeździmy z ogłowiami? 
 Ania stwierdziła, że argumenty są dobre. Założyła kantar klaczy i poprowadziła ja na padok. 
  Ania czuła się najszczęśliwszą osobą na świecie patrząc jak jej koń biega radosny i skubie trawę. "Nareszcie tu jestem"



_________________________________________________________________________________

Kolejny rozdział już za mną. Grrr nie podoba mi się, ale może wy coś o nim powiecie? Przepraszam, że taki krótki, ale kolejny na 100% będzie bardzo długi.Ogólnie jestem teraz chora i nie byłam w szkole;) Koniowata ja czytam twojego bloga, a to, że nie komentuje to dlatego, że nie mogę za tobą nadążyć, ale kończę już trzeci tom i niedługo zobaczysz moją aktywność. Czy ty naprawdę kończysz na 5 tomie? Co ja będę potem czytać?
Dziękuję Sydney.F za pomysł. Na pewno go wykorzystam.(patrz. komentarz pod którymś z postów).
No i dzięki wam, że czytacie to COŚ. Już 900 wejść i 6 czytelników.
Ostatnio był u nas w Pile mini maraton. Biegłam w nim razem z moim psem. Bosz jaki miałam ubaw jak z nim biegłam, a wszyscy się na mnie gapili i krzyczeli "Dalej psiaku! Pies wygra", fajnie, że ja też tam byłam.
Zapraszam was do stron u góry. No nic idę dalej je robić.
Oczywiście bym zapomniała, ale jestem w trakcie tworzenia mapy miasta i całej krainy.
 Może jeżeli będziecie chcieli mogę wstawić swoje zdjęcie i krótko się opisać.
No to tyle. Pa!


poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 7

Przeznaczenie



 Ania leżała na łóżku. Myśli kłębiły jej się w głowie. "To nie może być prawda. Inna kraina? Ja mam być niby Kandydatem?! Chciałabym pojechać do tamtej krainy, ale chciałabym zostać też tutaj. Chociaż w sumie ja dalej tu będę. Nie wiem co robić." Położyła głowę wygodniej po czym zasnęła

***


Obudziła się na podłodze. Była przykryta kocem, lecz niestety poduszka została na łóżku i cała głowa bolała ją od twardej podłogi. "No tak musiałam spaść". Powoli wstała i poczłapała do kuchni. Na stole leżała kartka najwyraźniej zostawiona dla niej.

Pojechaliśmy na zakupy. Nie chciałem  cie budzić.
Wrócimy o 19.00. 
Obiad w piekarniku. 
Maciek.

 Dziewczyna spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Było wpół do czwartej. Podeszła do piekarnika i zajrzała do środka. 
- Hmmm. Zapiekanka... - nałożyła sobie cały talerz i usiadła przy stole. Cały czas oglądała kartkę od instruktora. Nagle jedna myśl zaświtała jej w głowie. Szybko opróżniła resztę talerza i odłożyła do zlewu. Pobiegła do pokoju i wzięła swój plecak. W myślach zaczęła układać listę co powinna ze sobą wziąć. " Yyy, telefon, ładowarkę...ale czy tam jest elektryczność? Nawet jak nie ma to i tak warto mieć ze sobą komórkę. Ubrania na zmianę nie do jazdy. Pieniądze? Wezmę. Aparat. Cukier dla Gamzy. Mp4 i słuchawki. Laptopa i ładowarkę. Kosmetyczkę, buty na zmianę... no i to chyba tyle. Mimo tego wrzuciła do torby jeszcze parę drobiazgów. Potem przebrała się w strój do jazdy, a rękawice i bacik wzięła do ręki, zarzuciła plecak na grzbiet i zeszła do stajni. 
 Gamza przywitała ją cichym rżeniem. 
- Tak kochana. Decyzja zapadła. - pogłaskała klacz po pysku i otworzyła drzwi od boksu. Kobyłka wybiegła z niego i ze szczęścia parę razy bryknęła. Potem kłusem podbiegła do stojącej w stajni Ani. Trąciła pyskiem szczotki wiszące przy wejściu. Amazonka podeszła do nich wzięła wszystkie potrzebne przyrządy do czyszczenia i wyszła przed stajnię Była piękna pogoda. Gamza czekała już przed gotowa do czyszczenia. Dziewczyna od razu wzięła się do roboty.  Porządnie wyczyściła klacz i po chwili namysłu wrzuciła szczotki do plecaka. Jej klon powinien wrócić z nimi w plecaku. Po czym pobiegła do siodlarni. Zaczęła szukać jakiegoś mało używanego siodła, by jego straty nie było widać. Po długim przeszukiwaniu siodlarni znalazła bardzo zakurzone siodło wszechstronne. Nadawało się idealnie. Na półce znalazła trochę poobdzierany czaprak. Bylo widać, że od dawna nie widział końskiego grzbietu. Z ogłowiem było o wiele trudniej. Każdy koń miał przypisane jedno ogłowie. Ania poszła do drugiej zapomnianej siodlarni i znalazła jedno całkiem białe od kurzu ogłowie. Szybko wzięła się za jego czyszczenie. Po dziesięciominutowych trudach ogłowie wyglądało jak nowe. " Ale gdy zniknie Gamza Maciek nie będzie patrzył na to czy zniknęło jakieś siodło czy czaprak. Oczywiste jest, że bardziej będzie go interesować zniknięcie jednego z koni." 
 Wzięła wszystko pod rękę i poszła korytarzem na dwór. Gamza stała i skubała trawę. Ania osiodłała ją i założyła kask. W ostatniej chwili przypomniala sobie o czymś do jedzenia. Pobiegła schodami na górę i wrzuciła do plecaka dwa jabłka i parę śliwek. Plecak był nieduży i z trudem mieścił wszystko co wrzuciła do niego właścicielka. Pędem zbiegła po schodach prawie się wywracając. W kieszeni kurtki znalazła reklamówkę. Ponownie pobiegła do siodlarni gdzie stała taczka z owsem. Wiedziała, że Gamza dostaję trzy miarki dziennie. Nasypała do torebki sześć miarek oraz samą miarkę;). Wszystko wrzuciła do plecaka, który zrobił się bardzo ciężki. Gamza była już bardzo znudzona. Kiedy zobaczyła nadchodzącą dziewczynę zarżała. Ania przełożyła bacik do drugiej ręki. Miała bardzo duży problem z wsiadaniem z takim obciążeniem na plecach. Kiedy w końcu jej się udało klacz cicho stęknęła. 
 Ania jednak nie miała problemu z popędzeniem jej do stępa. Dopiero po chwili przycisnęła łydki do kłusa. Do miejsca spotkania było trochę drogi do pokonania. 

***

 Jechały wzdłuż rzeki. Z oddali dobiegł do Ani dźwięk rżenia. Gamza też to usłyszała, gdyż odpowiedziała tym samym. Nie zważając na ciężar przyspieszyła tempa, lecz do galopu nie przeszła. Już po chwili w polu widzenia dziewczyny pojawił się Tanadan i jego wierzchowiec. Kiedy tylko zobaczył Anię pomachał jej na powitanie. 
 - Cześć Ania! Gotowa? - spytał zsiadając przy tym z konia gestem pokazał amazonce, że ma zrobić to samo.
- Chyba tak.
- A co ty masz w tym plecaku? Długa droga przed nami. Nie możesz obciążać ani siebie,ani Gamzy. Dalej wyjmuj wszystkie swoje manatki. Co tu masz? Laptop? Telefon? My nie mamy tam elektryczności. Musisz to zostawić.
 Z przykrością stwierdzam, że Ania nie chciała zostawić swoich rzeczy. Niestety, ale w dzisiejszych czasach coraz więcej osób uzależnia się od kompa(ja jestem przykładem;P).
- A..ale tu, w lesie?
- Tak, tu z nimi się nic nie stanie. Możesz zostawić w plecaku owies, ubrania i buty, pieniądze, aparat, kosmetyki i jedzenie. A przyborów do czyszczenia nie musisz brać. Jest ich u nas bardzo dużo.
Ania z trudem odłożyła pozostałe rzeczy na ziemi i przykryła liśćmi. Plecak zrobił się nagle niewiarygodnie lekki. Spodobało się ta także i Gamzie. Tanadan wskoczył na swojego konia i pojechał przodem. Wkrótce jednak wyrównał się z Anią.
 - Zapomniałam się zapytać. Jak ma na imię twój koń? - spytała dziewczyna
- Cieszę się, że się spytałaś. Na imię mu Slestar. Ale możesz mu mówić Sli.
- Ładnie. - dalej jechali w ciszy. Po pół godziny przerwała ją Ania - Tak właściwie jak my się dostaniemy do tamtego świata?
- Zaraz się przekonasz. Musimy ruszyć galopem.
- Ale ja nie potrafię...
- Dasz radę. Galop!!! - krzyknął do Slestara, a zarazem do Gamzy.
 Oba konie ruszyły. Ania na początku bardzo się bała. Złapała się grzywy klaczy i wtuliła twarz w szyję konia. Po pewnym czasie jednak przestała się bać i powoli podniosła głowę. Gdy Tanadan to zobaczył krzyknął:
- Teraz niech całe twoje serce przepełni myśl o szczęściu Gamzy. Tylko tak dostaniesz się do tamtej krainy.
I jeszcze bardziej popędził ogiera. Ania przestała myśleć o czymkolwiek innym. Była tylko jedna myśl SZCZĘŚCIE GAMZY. Tanadan krzyczał coś do niej lecz ta nie usłyszała. W pewnej chwili zdała sobie sprawę, że ma zamknięte oczy. Poczuła nagle, że konie nie jadą już galopem, tylko stoją w miejscu.
- Możesz już otworzyć oczy - usłyszała szczęśliwy głos nowego instruktora. 
 Ania powoli uchyliła powieki. To co zobaczyła zaparło jej dech w piersiach. Nie da się tego opisać zwykłymi słowami. Były tam wspaniałe, słoneczne równiny. Dalej widać było małe wzniesienia i pagórki. Wszędzie było wiele drzew. Gdzieniegdzie stały głazy i kamienie ułożone w okręgi. Ania miała na to wszystko wspaniały widok. Znaleźli się oni bowiem na małej górce gdzie rosło ogromne drzewo.
- To co właśnie widzisz to Równiny Bredusa. Dalej, te wzniesienia to pasmo dziesięciu wielkich gór i parę pomniejszych. My jedziemy tam Równinami Bredusa, potem Wielkim Lasem Parady do Równin Edeny. Tam jest mój dom, stolica Krainy Jasności. Po drodze będziemy mijać parę innych miast i wsi. No to co? Jedziemy!
 Powoli zjechali ze wzniesienia kierując się ku ogromnym równiną
- A co to za kamienie?
- Odbyła się tu bardzo dawno temu wielka bitwa o ziemię równinne. Zanim jeszcze żył Goran, wiele wieków temu poległo tu wiele walecznych koni i jeźdźców. Te kamienie to symbole poległych. Istnieją jeszcze ludzie, którzy żyli w tamtych czasach i potrafią oni dokładnie powiedzieć który głaz należy do jakiego konia. Ania pokiwała głową w zamyśleniu. Tak upłynęło im parę godzin, aż w końcu zrobiło się ciemo i Tanadan zarządził postój. Jechali na zmianę stępem, kłusem, czasem galopem. Ania stwierdziła, że nie ma rzeczy piękniejszej niż swobodny galop przez pola.
- O tak. Kiedyś będziesz mogła sama tak galopować, wszystko zależy od zawodu który wybierzesz.
- Zawodu? 
- Tutaj istnieje wiele zawodów, dzięki którym możesz zarabiać(patrz. strona Zawody u góry)
- Aha, rozumiem.
 Rozsiodłali konie pozwalając paść im się na łące nieopodal. Sami natomiast rozpalili ognisko. Ania skubała swoje jabłko, a Tanadan wyjął z torby zamocowanej przy siodle(nie wspomniałam wam, że siodło Tanadana miało przymocowane dwie duże torby po bokach) trochę kanapek. Poczęstował dwoma Anię zaś sam zjadł jedną.
- Będziemy spać oboje, gdyż nie trzeba bać się wrogów w samym środku naszego królestwa. Położył głowę na ręce i zasnął. Ania zrobiła tak samo i po chwili oddychała już równo dryfując w marzeniach sennych.


***

 Obudziła się w nocy. Nie mogła spać. Wstała i poszła poszukać Gamzy. Znalazła ją pod jednym z drzew gdzie położyła się.
- Witaj, malutka. - Klacz spojrzała na nią i zarżała lekko z wyrzutem.
- Wiem, przepraszam, że cie obudziłam, ale nie mogłam spać. Kobyłka wskazała łbem miejsce obok siebie. Ania położyła się we wskazanym miejscu. Resztę nocy spędziła wtulona w grzywę konia.


*** Najdłuższy  rozdział jaki kiedykolwiek napisałam. Pisaliście, że chcecie długie rozdziały to macie. Obiecuję, że będą coraz dłuższe tylko muszę się do tego przyzwyczaić. Jestem właśnie w trakcie tworzenia strony Ludzie, oraz nowej zakładki. Ogólnie mam wielkiego doła, bo ZNOWU SZOŁA!!! Teraz poszłam do 1 gim i jestem sceptycznie nastawiona, gdyż chodzę do klasy z dziewczynami których nie lubię. Są to tzw. gwiazdki no i ja jestem w konflikcie z ich przywódczynią;).HHHAAAA jak to brzmi Przywódczyni. Tak czy siak w mojej klasie jest też dziewczyna, która jeździ konno, ale  nie lubi czyścić swojego konia. Czy wy to rozumiecie?!o.O?! Co wy sądzicie o takich osobach? Bo wedłuk mnie nie powinny się chwalić, że "Już skakały" i "Uwielbiam jazdę konną, mój ulubiony sport i kocham konie. Kupiłam sobię ostatnio..." itp. itp.
Ogólnie w tym miesiącu nie będę jeszcze jeździć, bo pierwszy miesiąc szkoły, ustalanie innych zajęć i tak dalej. Mimo to opowiadanie będzie się pojawiać. Może trochę mniej, gdyż w roku szkolnym nie mam laptopa, tylko w weekendy, ale coś się wymyśli. Więc będzie średnio jeden rozdział na tydzień/dwa tygodnie. OK, to chyba wszystko powiedziałam. Pa!