niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 25

Akcja



Słoma nareszcie zaczęła dymić pod wpływem kijka. Ania szybko przeniosła ją na wcześniej przygotowany stos gałęzi. Enil siedział tam z odchyloną głową i zamkniętymi oczami. Mięśnie jego twarzy były spięte co sugerowało, że jest zestresowany.
 - Możesz się wyluzować, raczej tutaj nikt nas szukać nie będzie. - zapewniła go dziewczyna chociaż sama miała co do tego wątpliwości.
- Wiem, po prostu już raz mnie złapali na ucieczce, za drugim razem nie skończy się tylko na ostrzeżeniu i sprzątaniu placów. - odparł, ale Ania wyraźnie zauważyła, że rysy jego twarzy stały się nieco łagodniejsze.
- Jadę na obchód. - powiedziała po chwili ciszy. - aa i wezmę pierwszą wartę.
 Byli w podróży już od trzech dni. Enil mówił, że do granicy królestw dotrą za maksymalnie dzień, a stamtąd do miasta, gdzie znajdują się Zdobywcze Stajnie jest kilka godzin jazdy. Chłopak nigdy tam nie był, ale miał pewność, że miasto nie jest otoczone murami ani żadnymi innymi zabezpieczeniami.
 Wsiadła na oklep na Gamzę przytrzymując się jej grzywy. Szepnęła jej do ucha w jakim celu jadą gdzieś tak późno w nocy i łydką lekko wskazała jej kierunek. Chłodne nocne powietrze uderzyło Anię w twarz, gdy zaczęła kłusować po leśnej drodze. Dziewczyna stanęła na ścieżce i spojrzała w stronę, gdzie razem z Enilem ulokowali się. Tak jak myślała ani obozu ani ogniska nie było stąd widać. Zadowolona wróciła między drzewami do obozu. Nie mogła zbytnio przemęczać Gamzy. Następnego dnia będą musieli jechać cały dzień, aż przekroczą granicę.
 Amazonka zsiadła z klaczy. Poklepała ją szyi i nasypała owsa obydwu koniom. Argon z wdzięcznością pokiwał głową i zajął się przeżuwaniem. Od kiedy byli razem w podróży koń bardzo polubił dziewczynę. Gdy zjadł spojrzał na nią i jeszcze raz kiwnął głową po czym położył się obok Enila i zasnął. Chłopak też miał zamknięte oczy. Ania nie była śpiąca, ale żeby nie zanudzić się na warcie zaczęła czyścić swój sprzęt. Siodło i uzda nie wymagały wnikliwych operacji, natomiast ochraniacze Gamzy nadawały się już jedynie do wyrzucenia. Jednakże dziewczyna wzięła się za ich czyszczenia, gdyż nie miała innych, które mogłaby założyć jej klacz. Tak minęły jej dwie godziny czuwania. Powieki zaczęły jej ciążyć, więc obudziła Enila, a sama położyła się spać i odpłynęła.
 Obudziła się rano. Enil karmił właśnie konie.
- Za pół godziny wyruszamy - powiedział nie odwracając się do niej.
- Dobra, idę nad staw.
Nieopodal miejsca ich zatrzymania znajdował się niewielki zbiornik wodny. Ania poszła tam aby przepłukać usta i załatwić wszystkie sprawy związane z higieną. Gdy wróciła Enil poszedł do wody, a ona zaczęła przygotowywać Gamzę do wyjazdu. Argon stał tam już w pełnej gotowości. Oszczep przyczepiony do siodła lśnił w blasku przebijających się przez listowie promieni. Ania zarzuciła czaprak i siodło na grzbiet klaczy. Wszystkie jej toboły łącznie z łukiem przyczepiła do tylnego łęku. Założyła Gamzię uzdę po czym jeszcze raz upewniła się, czy nic nie zostawili. Gdy Enil wrócił wsiadł na ogiera i razem pojechali w dalszą drogę.

 ***

 Ukrywali się między drzewami wpatrzeni w mnóstwo budynków ustawionych jeden obok drugiego. Nad drzwiami każdej stajni znajdowała się tabliczka z nazwą rasy konia. Konie fryzyjskie znajdowały się w boksach naprzeciwko nich.
- Loki powinien tam być. Jest za młody by zabrać go do stolicy. - powiedział Enil po czym przypomniał sobie, że Ania nie rozumie tego co do niej mówi - Właśnie, wszystkie konie, które kradną szpiedzy są zabierane tutaj. Jeżeli koń jest gotowy by go dosiąść biorą go do stolicy na szkolenia, a jeżeli nie zostawiają go tutaj, aż dorośnie.
- Rozumiem, czyli Loki powinien tam być. - ucieszyła się na tą myśl, ale cały czas nie była usatysfakcjonowana. - a co jeżeli go tu nie będzie?
- To znaczy, że już go dawno na tym świecie nie ma.
- Zaczynamy? - powiedziała próbując zapomnieć o tym co przed chwilą usłyszała.
Zanim tu dotarli wymyślili plan odbicia ogiera. Każdej stajni pilnowali trzej strażnicy. Jeżeli udałoby im się zakraść do jednej z nich zobaczy ich maksymalnie dziewięciu strażników. Przynajmniej taka była teoria. Konie pozostawili na drodze. Gdy odzyskają Lokiego Ania miała odbiec z nim do czekających na drodze koni. Enil jak wcześniej, postanowił zostać w krainie strażnikom mówiąc, że chce się zaciągnąć do mrocznego wojska, a do sabotażu został zmuszony. Ania chcąc, nie chcąc zgodziła się na to, chociaż podczas podróży zbliżyła się do młodzieńca.
 Ania i Enil zaczęli skradać się do stajni, a kiedy znaleźli się na otwartym polu i stąd każdy mógł ich zobaczyć zaczęli biec. Strażnicy ze stajni arabów znajdującej się obok tej dla fryzów zauważyli dzieci i zaczęli krzyczeć ostrzeżenia. Ania nie zastanawiając się długo nałożyła strzałę na cięciwę i strzeliła prosto w stopę jednego mężczyzny. Dwoma pozostałymi zajął się Enil. Z każdej strony nadbiegali już nowi wartownicy. Ania powaliła jeszcze czterech, po czym wkroczyła do stajni. Zaczęła biec wzdłuż boksów w poszukiwaniu swojego konia. Wszystkie konie na jej widok zaczęły rżeć boleśnie. Dziewczyna wpadła na szalony pomysł. Zaczęła po kolei otwierać drzwi każdego boksu, a szczęśliwe konie w podzięce taranowały po jednym ze strażników zanim znikały między drzewami. Na samym końcu z jednego z boksów wychylał się zdziwiony łeb ogiera.
- Loki! - krzyknęła uradowana dziewczyna. Otworzyła boks i ręką nakazała biec źrebakowi za sobą. Na zewnątrz zastała Enila walczącego z dwoma wartownikami na raz. Podeszła do jednego od tyłu powalając go na ziemię uderzeniem z twardej części łuku.
- Musimy szybko uciekać zanim zbiegnie się ich więcej. - krzyknął Enil.
- To znaczy, że wracasz ze mną?
- Myślisz, że po takiej akcji uwierzą mi, że zostałem zmuszony do tego?
Zanim zdążyła odpowiedzieć z lewej strony nadbiegało czterech ludzi. Ania postrzeliła dwóch w nogę, a dwóch pozostałych widząc to zawrócili w obawie o swoje zdrowie.
 Gdy dobiegli do koni stojących na drodze Ania spostrzegła, że lewa ręka chłopaka krwawi. Ten widząc jej spojrzenie kiwnął głową co oznaczało, że pogadają o tym, gdy już będzie bezpiecznie.
 Teraz rozpoczęła się najtrudniejsza część ich wędrówki. Jechali niespokojni wzdrygając się na dźwięk łamanej gałązki. Musieli omijać główne drogi i przedzierać się przez leśne chaszcze. Minął cały dzień, a oni dalej jechali. Dopiero,gdy Enil stwierdził, że granice przekroczyli już dawno temu i tu szpiedzy ich szukać nie będą, zsiedli z koni i uradowani rozprostowali nogi. Jednak żadne z nich nie odważyło się rozpalić ogniska. Musieli zadowolić się suchym chlebem na kolację. Jednak Ania była szczęśliwa, odzyskała swego kochanego ogiera.
- Pokaż mi to. - powiedziała przypominając sobie o rannym koledze, który jechał tak cały ten czas.
- To nic takiego, lekkie zadraśnięcie - uśmiechnął się ukazując idealnie białe zęby.
- Jednak chciałabym to zobaczyć. - chłopak niechętnie podał jej rękę i odkrył rękaw zasłaniający jego przedramię. Rana była o wiele gorsza niż chłopak mówił. Miecz wbił się głęboko pod skórę i chociaż rana już nie krwawiła nieprzyjemny zapach unoszący się z rany świadczył o tym, że nie jest to tylko "zadraśnięcie".
- Musimy szybko wracać. - powiedziała dziewczyna. - Najszybciej jak tylko to możliwe.

***

Serce zaczęło jej bić szybciej, gdy w oddali ujrzała stolicę Krainy Światła. Przez całą podróż marzyła by dotrzeć tu cała i zdrowa, ale gdy już była tuż-tuż zdała sobie sprawę, że jest w pewnym sęsie uciekinierkom i nie wiedziała jak zareagują wszyscy na wieść jej powrotu. Bała się, że Tanadan nie powie nic w geście dużego rozczarowania. Tak, tego bała się najbardziej, tego że zawiodła swego mistrza. Takie przemyślenia zajęły jej czas, w którym jechali drogą prosto do głównej bramy miasta. Gdy byli jakiś kilometr od niej z miasta wyjechała grupa strażników ubranych w czerwień, co świadczyło, że są królewskimi strażnikami. Było ich czterech i nic nie mówiąc otoczyli dzieci i kazali jechać za sobą. Ludzie, którzy akurat byli na ulicach z ciekawością patrzyli na dwójkę młodzików. Kierowali się prosto do pałacu królowej. Przed wejściem kazano im oddać broń oraz wszystko co ze sobą posiadali. Kazali im także zsiąść z koni.
- Jest to coś w rodzaju poniżenia. Do pałacu zwykli ludzie wjeżdżają na koniach, tylko zdrajcy i więźniowie wchodzą o własnych nogach. - szepnął jej na ucho Enil, gdy szli obok siebie do drzwi prowadzących do sali głównej. Stali tam dłuższą chwilę i dopiero wtedy jeden z podwładnych otworzył wrota. Jak zwykle królowa siedziała na tronie, a jej koń leżał tuż obok niej. Przy królowej stali wszyscy wysocy rangom monarchowie zasiadający w radzie królewskiej. W koncie komnaty Ania zauważyła Tanadana i Kevina. Obydwoje ze spuszczoną głową rozmawiali ze sobą półgłosem.
Dziewczyna nie mogła dosłyszeć o czym mówili, ale domyślała się.
 Gdy królowa przestała dyskutować z jednym z mężczyzn, podniosła wzrok na dzieci. Jej spojrzenie było łagodne.
- Jak minęła wam podróż? - zapytała tak jakby Enil i Ania byli na jakiejś wycieczce klasowej i właśnie z niej wrócili.
- E...e...e dobrze...chyba. - powiedział zmieszany chłopak.
- To bardzo się...
- Czy możemy to skończyć - wybuchnęła Ania, która nie mogła znieść tego gadania - Królowo dobrze wiesz co zrobiliśmy i jaką karę powinniśmy ponieść, więc zamiast rozmawiać tak z nami od razu powiesz co z nami będzie i lepiej się spiesz zanim Enil wykrwawi się na śmierć.
Królowa siedziała wpatrzona w dziewczynę niemym wzrokiem.
- Obawiam się, że to co zaraz powiem cię nie zadowoli - powiedziała już nieco mniej przyjaznym głosem, już chciała zacząć coś mówić, gdy nagle drzwi sali otworzyły się i wjechał do niej jeden ze zwiadowców.
- Królowa - pokłonił się - otrzymałem informację, że Stajnie Zdobywcze zostały zaatakowane. Stajnia koni fryzyjskich została oczyszczona. Także mroczni strażnicy zostali całkowicie rozbici i w mieście panuje teraz chaos. - skończył mówić i wyjechał z sali.
- Czy to wasza sprawka? - zapytała zdumiona królowa.
- Tak - powiedział Enil.
- Miałam przygotowaną dla was surową karę, ale w tej sytuacji należy wam się solidna nagroda. Kto by pomyślał, że dwójka nowicjuszy zada taki cios wrogim wojskom. Jestem pod wrażeniem!
Ku zdziwieniu kolegów wszyscy na sali zaczęli klaskać. Ania spojrzała na mistrza stał wpatrzony w nią z wielkim podziwem. Najwyraźniej zrobili coś ważnego.
- Dzięki wam pokazaliśmy wrogom jaka potęga w nas czyha. Jednakże dopuściliście się ucieczki, a tego nie mogę od tak zostawić. Jako karę na miesiąc macie zakaz jazdy na koniach. To tyle na dzisiaj. Żegnajcie.
Ania i Enil zostali wyprowadzeni z sali, a gdy byli już na zewnątrz spojrzeli na siebie i uśmiechnęli.
- Udało nam się! - powiedzieli jednocześnie.

_________________________________________________________________________________
Jest mi strasznie głupio, że tak długo nie wstawiałam żadnego nowego rozdziału. Nie ma na to żadnego usprawiedliwienia więc powiem tylko przepraszam!

1 komentarz:

  1. "jest w pewnym sęsie uciekinierkom", no patrz, dwa błędy w jednym zdaniu. Sensie i uciekinierką, końcówka -om tylko w dopełniaczu liczby mnogiej. A teraz, skoro skończyłam z błędami, aż pozwolę sobie zakląć, ja pierdolę, dziewczyno, gdzieś Ty do cholery była? Czy Ty wiesz, ile razy lamentowałam u siebie, żeby wszyscy delikwenci Twojego pokroju wzięli się w końcu do roboty? Ja mogę pisać co dwa dni, a reszta to co? Co pół roku? No chyba coś tu jest nie tak, nie sądzisz?
    Ależ tych pytań retorycznych nawaliłam, łohoho. Dobra, skoro opieprzyłam, to przejdźmy do tego, że strasznie tęskniłam za Twoimi opisami :'D Jest tu trochę powtórzeń, ale nieważne. I tak mi się podoba XD Jak zobaczyłam na Bloggerze rozdział u Ciebie, to aż oderwałam się od AHS, masz siłę przebicia, nie powiem... No i ogólnie, to co mi zostaje? Chyba tylko powiedzieć, że jeśli wejdziesz na HMOL, to czeka Cię sporo nadrabiania XD Tym oto miłym akcentem kończę, dobranoc i czekam na ciąg dalszy ♥

    OdpowiedzUsuń