Na rynku
Ania przez pewien czas stała nieruchomo wpatrując się w
ślady pozostawione na sianie przez konia. Zanim wyjechała do tej krainy zdążyła
obejrzeć parę odcinków Sherlocka i przeczytać trochę książek kryminalnych więc
znała się trochę na tego typu sprawach. Zauważyła, że uprowadzać konia musiały
przynajmniej dwie osoby. Jedna z nich chciała wyjść z koniem na zewnątrz, ale
koń się zapierał no co wskazywały podłużne ślady w sianie. Do akcji wskoczyła
druga osoba, która zaczęła poganiać konia. Ania wyszła na zewnątrz boksu. Nie
było tu już żadnych śladów świadczących o tym, że koń tędy przechodził. „Gdyby
był tu Sherlock od razu zaprowadził by mnie do porywaczy”-pomyślała dziewczyna –
„Skoro go tu nie ma sama spróbuj być detektywem doradczym”.
Stanęła jeszcze raz w boksie. „Lokiego wyprowadzają tędy.
Myśl co zrobili nie tak, coś co mogli przeoczyć, musieli w końcu zrobić jakiś błąd?”.
Nagle w głowie Ani pojawiła się pewna myśl. „Bez czego Loki nigdy się nie
ruszał?”. Podeszła szybko do stojaka obok jego boksu i zobaczyła, że brakuje na
nim jednego ochraniacza, który koń prawdopodobnie zdążył szybko pochwycić i
samemu sobie założyć. Złodzieje w późniejszej drodze zdali sobie sprawę, że
ogier ma założony ochraniacz i że muszą go szybko wyrzucić.
Pobiegła szybko do siodlarni i wzięła z niej siodło i
ogłowie Gamzy. Założyła na nią sprzęt i ruszyła drogą do miasta. Rozglądała się
na wszystkie strony, ale nigdzie nie zauważyła złotego ochraniacza. W końcu
droga dotarła na rynek i dziewczyna zsiadła z Gamzy, ale za nic w świecie nie
chciała jej gdzieś zostawić przywiązanej jak robili inni. Zbyt się bała po tym
co się stało Lokiemu. Podbiegła do najbliżej stojącego stanowiska.
- Widziała pani może przechodzących tędy jeźdźców z koniem,
który miał może złoty ochraniacz na jednej nodze?
- Niestety nie – kobieta spojrzała na nią ze współczuciem.
Miała już siwe włosy, ale nie wyglądała na starą. Miała zaspane oczy i dużo zmarszczek.
Wyglądało na to, że już od dawna się nie uśmiechała. – Ukradziono twojego
konia?
- Tak – Ania powoli zapadała w rozpacz – ukradziono go dzisiaj
rano.
- Nie masz już co go szukać – nie była to chamska uwaga
tylko bardziej smutne stwierdzenie faktów.
- Jak to?
- Myślisz, że czemu tu stoje? – Ania zdała sobie sprawę, że
pracę na rynku obierają jedynie ludzie, których konie zginęły, albo coś innego
się z nimi stało. – mojego konia skradziono dwa lata ziemskie temu. Zwyczajnie zniknął
ze swojego boksu. Mówi się, że w Krainie
Cienia grupują się duże odziały. Zabrali mojego konia bo był im potrzebny.
Ma
na imię Ben. Jest ślicznym ogierem mustangiem maści kasztanowej. Na pyszczku ma
gwiazdkę, a na brzuchu podłużny biały pas. Kochany jest z niego koń.
- Czemu mówi pani o nim w czasie teraźniejszym?
- Bo przecież on dalej żyje. Wyczułabym jego śmierć. – Ania zrozumiała,
że Loki jeszcze żyje.
- Dziękuje za pomoc.
***
Ania wróciła kłusem do domu. Jednak nie skręciła do boksu
tylko kazała klaczy jechać w stronę lasu. W połowie drogi zauważyła w trawie
ochraniacz Lokiego. „Czyli to prawda”. Ania zsiadła z klaczy, wzięła ochraniacz
i skuliła się w trawie. Poczuła pyszczek Gamzy starającej się pocieszyć
przyjaciółkę. „Będzie dobrze” – Ania usłyszała głos w głowie. Zerwała się na
równe nogi. „Kto to powiedział?” Spojrzała na klacz.
- Nie mów mi, że to ty. A to ty?
Cisza. Ania uznała, że po prostu się przesłyszała i sama w
myślach starała się siebie pocieszyć. Siedziała tak z Gamzą w trawie dwie
godziny mając nadzieje, że zaraz zobaczy Lokiego wybiegającego z lasu, ale nic
takiego się nie stało. Powoli wsiadła na klacz i wróciła do domu.
Tanadan
siedział w swoim pokoju. Najwyraźniej myślał, że Ania z Gamzą i Lokim udała się
na wycieczkę. Gdy jednak opowiedziała mu wszystko co się stało spojrzał na nią
pocieszającym wzrokiem.
- Nie wiem co teraz ci powiedzieć. Może lepiej nic nie
powiem. – i odszedł. Wiedział, że pocieszenia wcale tak dobrze nie działają. Co
najwyżej pogarszają tylko sprawę. Ania sama musi poradzić sobie z tą stratą.
Dziewczyna nie zamierzała siedzieć bezczynnie. Wiedziała, że
jest tylko jedna osoba, która jest w stanie powiedzieć jej cokolwiek o tym co
stało się z jej koniem i potrzebowała teraz jego pomocy.