niedziela, 13 października 2013

Rozdział 11

 Pierwszy trening



Tanadan wskazał dziewczynie szczotki do czyszczenia i dokładnie wyjaśnił jej która do czego służy i kiedy ich się używa. Ania słuchała uważnie. Plecy jeszcze ją bolały, ale nie zwracała na to uwagi.
 - Dobra, kiedy osiodłasz Gamzę przyjdź na plac.
Ania wykonała polecenie nauczyciela i po chwili stała na placu obok Tanadana. 
- A teraz wyjmij nogi ze strzemion. Dobra i teraz odepnij je od siodła. 
Ania z przerażeniem spojrzała na mężczyznę. Powoli wykonała polecenie i rzuciła strzemiona na ziemię. Wygodniej usiadła w siodle i pozwoliła nogą zwisać bezwładnie po bokach. 
- OK, umiesz anglezować, prawda?
- Tak trochę...
- Dobrze no to teraz kłus ćwiczebny.
Ania nacisnęła łydkami na Gamzę, ta ruszyła kłusem zataczając duże kółka na placu. Dziewczyna trzymała się kolanami, ale i tak obijała się o siodło.
- Musisz mocno trzymać się tymi kolanami, odchylić lekko do tyłu i przede wszystkim rozluźnić się, bo jak jesteś spięta to niczego nie osiągniesz.
Ania zaczęła oddychać powoli. Jej myśli ograniczyły się tylko do Gamzy. Nagle jej punkt widzenia co do kłusa trochę się zmienił. Słyszała jedynie tęten  kopyt. Odchyliła się do tyłu. Czuła się szczęśliwa.
- Świetnie, a teraz zacznij anglezować. 
Ania zaczęła podnosić się w siodle. Lecz tu nic jej nie wychodziło, tłukła się w siodle jak worek ziemniaków.
" W rytm". Ania spowolniła Gamzę. Kto to powiedział?
- Słyszałeś to? -spytała nauczyciela
- Nie
"Dziwne jakbym słyszała to w swojej głowie." Popędziła kobyłkę do kłusa. W rytm? Ania już wiedziała o co chodzi. Musiała wstawać do rytmu konia. 
- Dobrze na dziś koniec, idź rozsiodłaj klacz i przyjdź do mnie, aha daj jej jeszcze miarkę owsa i dołóż siana do boksu. Jak masz ochotę możesz zmienić jej ściółkę.
 Oczywiście, że Ania miała ochotę. Wyprowadziła Gamzę na padok i poszła do schowka gdzie była słoma i siano. Wzięła widły, dużo słomy i popchała to do boksu. Starą ściółkę wyrzuciła do na bok. Nową wysypała równomiernie w całym boksie. Gdy była już zadowolona ze swojej roboty wrzuciła siano. Poszła po Gamzę i przyprowadziła ją.Kobyłka ochoczo zaczęła jeść. Ania stała w rogu stajni i gdy minęło pół godziny poszła po owies. Może nie jeździła za dobrze, ale o pielęgnacji konia co nie co wiedziała.
 Nasypała go do żłoba i wyszła zostawiając konia samego. Mogła już udać się do domu. Tanadan był w kuchni i właśnie coś gotował.
- Co dziś jemy?
- Kurczak z frytkami. 
- Super!
Chłopak nałożył wszystko na dwa talerze. Ania usiadła i zaczęła jeść ze smakiem. Tanadan bardzo dobrze gotował.
- Ania o co chodziło z tym głosem podczas jazdy?
- A to? - Ania zamyśliła się - nic, naprawdę.
Nauczyciel przyglądał się jej podejrzliwie, ale nic nie powiedział. Po obiedzie Ania miała chwilę dla siebie, ale dosłownie chwilę, bo po godzinie miała kolejny trening. Dziewczyna nie wiedziała czy da radę. Była tak wykończona, że od razu zasnęła.
 - Wstawaj, musisz się przyzwyczaić, że codziennie będziesz miała trzy treningi może nawet cztery. - Tanadan stał nad dziewczyną
- Ale Gamza może tego nie wytrzymać co jak zachoruje?
- W naszej krainie konie nie chorują. No wstawaj. A tu budzik dla ciebie bym nie musiał cię już budzić.
 Ania wstała i poszła do Gamzy. Osiodłała ją, zapięła z powrotem strzemiona do siodła. Ubrała kask i wsiadła na kobyłę. Na placu stał już Tanadan układając drągi. 
 Cały trening opierał się na przejazdach przez drągi w kłusie ćwiczebnym, anglezowanym i woltach. 
Skończył się o godzinie 18 więc nauczyciel stwierdził, że uda się jeszcze raz pojeździć.
 Ostatni trening był treningiem woltyżerskim. Ta dyscyplina bardzo się Ani podobała więc po ostatniej figurze była smutna, że już koniec.
 Ten dzień był według Ani w miarę udany. Tanadan myślał inaczej. ''Próbują nawiązać pierwsze kontakty, jest coraz lepiej".



_________________________________________________________________________________

OK, na wstępie wybaczcie mi, że tak długo nie było żadnych rozdziałów. Wynikało to z braku czasu. Jeżeli nie komentuje waszych blogów to przepraszam. 
Mam nadzieję, że rozdział fajny i zapewne większość z was domyśla się co będzie dalej. 
Przepraszam, że tak krótko, ale wena nie idzie na moja rękę.
Pa!


4 komentarze:

  1. Rozdział bardzo mi się podoba. Ja gdybym osobiście miała tyle treningów, to chyba bym padła ;)
    Zapraszam do mnie pojawił się nowy rozdział :) http://jusza-love.blogspot.com/2013/10/rozdzia-21.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam już dawno, ale czytałam naprędce i nie miałam już czasu skomentować :/ Więc robię to teraz. Rozdział świetny, troche dużo teningów, ale ja bym tak chciała :D 3 razy dziennie w siodle :)
    A kiedy będzie następna notka? Bo ja- wierna fanka- czekam na kontynuację :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS a kiedy na blogu ,, Koniem być chce" pojawi się chociaż prolog?

      Usuń
  3. WOW... No to jest coś... Czytałam z zapartym tchem, co zmobilizowało mnie do założenia mojego bloga. Nie jest (i pewnie nigdy nie będzie) tak świetny jak twój, ale też piszę.
    Zapraszam końskich czytelników
    http://moriskaimoris.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń